Prof. Adam Stępień, kierownik kliniki neurologicznej Wojskowego
Instytutu Medycznego w Warszawie, powiedział, że możemy mówić o epidemii
bólów głowy.
- To zapomniana epidemia – podkreślił specjalista. A najbardziej
niepokojące jest to, że zdecydowana większość osób leczy się sama,
sięgając najczęściej po dostępne bez recepty leki. Skuteczność takiego
leczenia jest niewielka. Stąd wśród osób odczuwających przewlekłe bóle
głowy powszechna jest bezradność i zwątpienie - alarmowali specjaliści
podczas zorganizowanej w Warszawie debaty poświęconej migrenom.
Z pomocy specjalistów korzystają jedynie nieliczne osoby, nie
więcej niż 10-20 proc. chorych – oceniają eksperci. Są to najczęściej
ludzie cierpiące na migreny, która jest najczęstszą chorobą
neurologiczną. - Jest to znacznie poważniejsza choroba niż zwykle bóle
głowy – powiedział dr. hab. Jacek Rożniecki, prezes Polskiego
Towarzystwa Bólów Głowy.
Migreny występują głównie u osób po 30. roku życia, trzykrotnie
częściej u kobiet niż mężczyzn. Nie ograniczają się jedynie do bólu
głowy. U co trzeciej osoby poprzedza go aura (w postaci mroczków,
błysków, plam lub migoczących kolorowych zygzaków). Kilka dni wcześniej
chory może odczuwać również rozdrażnienie, zmęczenie i przygnębienie.
Charakterystyczny dla migreny pulsujący ból głowy pojawia się
zwykle po jednej stronie głowy. Potem ogarnia całą głowę, dochodzą
również zawroty głowy, nudności i wymioty. Dolegliwości są tak silne, że
uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Ból zwiększa jakikolwiek
bodziec zewnętrzny: światło, hałas, zapachy, a nawet najmniejszy wysiłek
fizyczny.
Dr Rożniecki opowiadał, że chory jest tak zdesperowany, że stale
zmienia leki i lekarzy, bo uważa, że nic mu nie pomaga. To prawda, że
nie wszystkim potrafimy pomóc – przyznawali podczas debaty specjaliści.
Spośród tych, którzy korzystają z fachowej pomocy jedynie u co drugiego
chorego udaje się uzyskać satysfakcjonujące efekty.
Wiele zależy od tego kiedy chory zgłosi się do specjalisty. Zwykle
im wcześniej rozpocznie się leczenie, tym lepsze są efekty. W najgorszej
sytuacji są chorzy, u których dochodzi do błędnego koła leczenia. Przez
wiele lat nadużywają oni różnych leków przeciwbólowych, a potem same te
leki wywołują bóle głowy. Z kolei migrena epizodyczna przechodzi w
ciężka migrenę przewlekłą.
Prof. Stępień podkreślał, że choć nadal nie można pomóc wszystkim
chorym, to jest jednak wyraźny postęp w leczeniu. Kłopot polega na tym,
że aż 30 proc. chorych nie stosuje przepisanych im leków.
Wynika to z tego, że w leczeniu migreny stosowane są zarówno leki
przeciwbólowe i tryptany (leki na migrenę), jak również antydepresanty a
nawet leki przeciwpadaczkowe. A tych farmaceutyków chorzy często nie
zażywają, gdyż uważają, że nie mają depresji ani padaczki. - Nie
rozumieją, że stosujemy różne metody leczenia, w leczeniu migren
wypróbowano bowiem niemal wszystkie leki – powiedział prof. Stępień.
Wyliczył, że chorym mogą pomóc blokady nerwów, np. nerwu
potylicznego, a także fizjoterapia, psychoterapia i refleksjoterapia. U
osób z ciężką migreną przewlekłą potwierdzoną naukowo skuteczność
wykazuje toksyna botulinowa (tzw. botoks). Środek ten wstrzykuje się do
mięśni twarzy i szyi, które uciskają lub drażnią nerwy wywołujące
migrenę. Gdy dojdzie do ich rozluźnienia u niektórych chorych mijają
również dolegliwości migrenowe.
Źródło: http://fitness.wp.pl/zdrowie/aktualnosci/art938,bol-glowy.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz